Stanisława Celińska
Krzysia Samelę poznałam przy okazji nagrywania płyty „Atramentowa…” Od razu zwróciłam uwagę na jego piękną twarz i ubranie do niego pasujące. Pomyślałam też: „oto człowiek o wielkiej wrażliwości”.
Nagraliśmy płytę i rozpoczęły się koncerty w całej Polsce. Przed którymś z nich „Samel” – jak go nazywamy, zapytał mnie, czy może występować w ciemnych okularach, bo jak gra to ma zamknięte oczy. Cieszę się, że podczas naszych koncertów miewa te swoje „odloty”, o których tak pięknie pisze w książce.
Gorąco ją polecam nie tylko chorym, ale też i zdrowym. Nie znamy przecież dnia i godziny…, a wtedy ta „Pieśń” Krzysztofa Sameli może nam uratować życie. Jego opowieść ogarnia całokształt człowieka – fizyczność, czyli leczenie farmakologiczne i duchowość, na którą tak silnie i uzdrawiająco może podziałać sztuka. W przypadku Krzysia to muzyka stała się terapeutą i spowodowała chęć do życia. Wzrusza mnie niezwykle szpitalna opowieść o muzyce Bacha; to że dzięki niej Krzyś unosił się wysoko, wysoko aż do stwórcy, odcinając się od lęku i cierpienia. Poruszające jest też wyznanie, że właśnie choroba uczuliła go na najważniejsze wartości w życiu – rodzinę i przyjaciół.
Książka napisana piękną polszczyzną, szczera i pouczająca. Przeczytałam ją jednym tchem.
Stanisława Celińska